Pierwsza
rzecz o jakie wspomnȩ to jȩzyk duński, który jest po prostu masakryczny : oni
urywają prawie każdą koncówkȩ słowa. (Jȩzyk polski jest na pewno prostszy.)
Byłam zaskoczona, że dużo osób mówi po angielsku. Spȩdziłam tam 5 dni, wiadomo,
że nie rozmawiałam z wieloma osobami, ale kiedy musiłam zapytać coś, ludzie
pomagali mi posługując siȩ jȩzykiem angielskim.
Bardzo
mi smakowały piwa, jedzenie i cukierki duńskie. Chciałabym tam wrócić
nastȩpnym razem latem, ale w miȩdzyczasie zobaczcie moje jesienie zdȩjcia z
Danii:
W Polsce dostałam piekną bransoletkȩ od mojej bardzo
dobrej kolezanki, która cały czas noszȩ i ma wygrawerowany napis "dla Oli".
Musicie
wiedzieć, ze u nas "Ola"
nie istnieje. Zdrobnienie od Alexandra jest Sandra. (Czasami Alexa, ale tego ja
niewidzȩ). W Polsce przyzwyczałam siȩ, że mówią do mnie Ola, i nie zwracałam uwagi, kiedy
ktoś używał imienia Sandra.
Wróciłam i znowu jestem Sandra, co ciekawsze, dla
krewnych jestem Sandrusz.. A w pracy koledzy, głównie Francuzi, mówią
do mnie Alex (rzadko Alexandra). Tak wiȩc mam wiele imion..
Kiedy każdego dnia patrzȩ na bransoletkȩ i czytam napis
"dla Oli", trochȩ dziwnie
siȩ czujȩ gdy nie słyszȩ codziennie „Oluuu”.