Thursday, December 12, 2013

Czterolistna koniczyna i Dania

Ostatnio nic ciekawego nie dzieje siȩ u mnie. Jest zimno, wieje wiatr, przygotowujȩ siȩ do Bożego Narodzenia. Jedną z ciekawszych rzeczy, jaką ostatnio robiłam, była wyjazd do Danii, do mojego kuzyna.




Pierwsza rzecz o jakie wspomnȩ to jȩzyk duński, który jest po prostu masakryczny : oni urywają prawie każdą koncówkȩ słowa. (Jȩzyk polski jest na pewno prostszy.) Byłam zaskoczona, że dużo osób mówi po angielsku. Spȩdziłam tam 5 dni, wiadomo, że nie rozmawiałam z wieloma osobami, ale kiedy musiłam zapytać coś, ludzie pomagali mi posługując siȩ jȩzykiem angielskim.

Bardzo mi smakowały piwa, jedzenie i cukierki duńskie. Chciałabym tam wrócić  nastȩpnym razem latem, ale w miȩdzyczasie zobaczcie moje jesienie zdȩjcia z Danii:










W Polsce dostałam piekną bransoletkȩ od mojej bardzo dobrej kolezanki, która cały czas noszȩ i ma wygrawerowany napis "dla Oli". 
Musicie wiedzieć, ze u nas "Ola" nie istnieje. Zdrobnienie od Alexandra jest Sandra. (Czasami Alexa, ale tego ja niewidzȩ). W Polsce przyzwyczałam siȩ, że mówią do mnie Ola, i nie zwracałam uwagi, kiedy ktoś używał imienia Sandra. 

Wróciłam i znowu jestem Sandra, co ciekawsze, dla krewnych jestem Sandrusz..  A w pracy koledzy, głównie Francuzi, mówią do mnie Alex (rzadko Alexandra). Tak wiȩc mam wiele imion..
Kiedy każdego dnia patrzȩ na bransoletkȩ i czytam napis "dla Oli", trochȩ dziwnie siȩ czujȩ gdy nie słyszȩ codziennie „Oluuu”.

No comments:

Post a Comment